Kojot cz.1


            Słońce zachodziło powoli nad delikatnie zacienionym stepem. Łzy już zdążyły wyschnąć. Tyłek powoli zaczynał mnie boleć… Pomyśleć, że jeszcze tydzień temu normalnie uczęszczałem do lokalnej szkoły. Przekomarzałem się z kolegami, zasypiałem na lekcjach… A dzisiaj, jestem tu i przełykam łzy, mam pustkę w głowie i brudne paznokcie.
Wstaję, otrzepuję się, biorę głęboki wdech i spoglądam za siebie. Szukam tych pięknych drewnianych budynków, prawie słyszę śmiech dzieci bawiących się na dworze, delikatny smród obornika i zwierząt. Zamiast tego widzę tylko zgliszcza, słyszę wiatr szumiący między pustkami i czuję smród palonych ciał. Kolejny raz pluję sobie w brodę, że byłem wtedy starać się o rękę dziewczyny z innej wsi. Nie chcę jej, decyzja była rodziców, ja tylko wypełniałem polecenia, jak dobrze naostrzone i naoliwione narzędzie. Już nie, teraz jestem tak wybrakowany, że każdy kto by mnie dotknął, uciekłby… Wzdycham i kładę się na ziemi niezdolny do żadnego innego ruchu, idę spać.
Budzi mnie delikatne trącanie nosem, szczypanie w skórę ramienia. Otwieram oczy, a tam wychudzony kojot. On zamiera, ja zamieram, wpatrzeni intensywnie w swoje oczy. A oczy ma piękne, głębokie. Najpierw myślałem, że są brązowe, ale nagle padło na nie światło i rozbłysły zielenią, potem zobaczyłem, że one są żółte z przemieszaną paletą innych kolorów. Wmurowało nas, czułem dziwne mrowienie w całym ciele, jakbym coś znalazł. A potem kojot uciekł zawołany przez przywódcę stada. Bardzo szybko się otrząsnąłem, skoczyłem na równe nogi i przecierając oczy, ostatni raz spojrzałem na moją zniszczoną osadę. Spakowałem swój ocalały dobytek i wiedziałem już, dokąd się udam. Za kojotami. Widziałem jeszcze ich stado w oddali, pewnie kierowały się na północ do jeziora Głębi.
            Powłócząc noga za nogą, zastanawiałem się skąd w naszej wiosce wzięły się kojoty. Dawno żadnego nie widziałem. Możliwe, że susza ostatniego lata zmusiła je do zbliżenia się do osad ludzkich. One też musiały czymś się pożywiać. Słyszałem opowieści o sforze, która zamiast normalnego pożywienia wyjada szczątki zmarłych, jakby celowo wybierały swoje pożywienie. Dziwne myślałem, że to tylko opowieści, ale chyba lepiej, żeby zmarli z mojej wioski znaleźli ukojenie w brzuchach tych dziwnych zwierząt, zamiast gnić w zgliszczach. Dzień powoli zmieniał się w wieczór, potem w noc. Wiedziałem, że powinienem dotrzeć do Głębi, zanim odpocznę. Byłem głodny, spragniony i wyczerpany. Kierując się gwiazdami, ledwo dotarłem do jeziora. Padłem wyczerpany i piłem wodę do utraty tchu. Kiedy na klęczkach wycierałem twarz z brudu, poczułem czyjąś obecność. Nadstawiłem uszu, nic nie słychać. Powoli odwróciłem się oczekując, że zobaczę jakiegoś bandytę. Naprzeciwko mnie stał kojot, nieruchomo we mnie wpatrzony. Tak jakby chciał coś mi powiedzieć.
- Cześć mały. Przywitasz się? – wyciągam powoli rękę, ale on ucieka. Cóż, może go jeszcze spotkam. Rano jestem cały obolały, ubranie mam brudne, a oczy zaczerwienione nie wiem, czy bardziej od płaczu, czy od piachu, który dostał się między powieki, kiedy spałem. Coś ciągnie mnie do sfory z wczoraj, do tego jednego zwierzęcia, które przyszło do mnie. Wiem, że muszę zboczyć do innej wsi, jeśli chcę przeżyć. Nie mam jedzenia, nie mam przygotowanych ubrań na zbliżającą się zimę. Chcę wstać, ale przytłaczają mnie myśli o mojej wiosce, mojej rodzinie. Co się stało? Dlaczego tak nagle cała wioska spłonęła? Dlaczego mnie tam nie było? Chowam twarz w dłoniach, czasu nie cofnę, ale mogę pójść do szamana, może on da mi odpowiedź na dręczące mnie pytania. Zbieram swój mały dobytek, przyglądam się jeszcze raz okolicy i ruszam w stronę wsi Khaki. Liczę na to, że uda mi się tam dojść w dwa dni, albo będę zmuszony do polowania. Kiedy się oddalam, kojoty zaczynają zawodzić, a jeden głos jest tak różny od pozostałych, jakby wołał mnie, mówił mi, że mam nie odchodzić. Potrząsam głową, to tylko wyobraźnia… Idę cały dzień, żadnej żywej duszy wokoło. Co jakiś czas mam wrażenie, że widzę jakiś cień przemykający, coś nieuchwytnego. Wieczorem rozpalam ognisko, żeby się ogrzać. Zasypiam, nawet nie wiem kiedy. Budzi mnie potężny kopniak w brzuch.
- Gdzie masz złoto?! - krzyczy mężczyzna z plemienia Żniwiarzy, równocześnie opluwając mnie.
- ??? - nie lubię, jak ktoś tak mnie wywabia ze snu, nie umiem wtedy sklecić słowa.
- Pytałem, GDZIE. MASZ. ZŁOTO.?!!! - nie czekając na moją odpowiedź, zaczyna mnie kopać. Pozostała czwórka przetrzepuje cały mój dobytek, szukając czegoś przydatnego, tylko że ja nic takiego nie mam. Oprócz wisiorka z pyskiem kojota od babci. Ledwo mogę oddychać, nie mam siły krzyczeć. Kolejny z bandy podchodzi do mnie i zauważa błysk wisiorka.
- A jednak coś tam chowasz! – groźnie pochyla się nade mną.
- Proszę, tylko nie wisiorek… To jest nic nieznacząca pamiątka, nic za niego nie dostaniecie. Błagam. – szepczę, nie mogąc zaczerpnąć tchu po wcześniejszych razach.
Kiedy już myślę, że zabiorą mi jedyną rzecz, która łączy mnie z moją wioską, z ciemności wyskakuje kojot. Wgryza się w rękę najbliższego bandyty, skacze na drugiego i rozszarpuje mu gardło. Reszta ucieka. Ledwo widzę spod opuchniętych powiek. Rzężę, zamiast normalnie oddychać, chyba złamał mi żebro sukinsyn. Słyszę mlaskanie, to kojot wypija krew martwego człowieka. Drżę, nie wiem, czy z zimna, czy z przerażenia. Teraz mnie pożre? Już nigdy nie będzie mi dane dowiedzieć się co mogło być przyczyną pożaru w wiosce? Czekam na koniec, ale ten nie chce nadejść. Chłeptanie ustało, gdzie jest kojot? Nagle widzę jego łapy przed sobą, drżę. Czuję, jak zbliża swój pysk do mojej twarzy. Dlaczego chce najpierw zabrać się za twarz, nie za brzuch, czy szyję. Zamykam oczy, czekając na koniec, ale ten nie nadchodzi. Zamiast tego czuję smród krwi i zimny nos kojota przyłożony do mojego czoła „Abhay” ucieka, a ja zapadam w półsen. O brzasku budzę się, cały w zaschniętej krwi mojego niedawnego oprawcy. Przez chwilę nie pamiętam, jak ja się tu znalazłem. A potem sobie przypominam. Próbuję ją z siebie zmyć, ale nie schodzi, nie wiem, czy wpuszczą mnie do Khaki w takim stanie. No i dlaczego jak kojot dotknął mojego czoła, to w głowie pojawiło mi się słowo „nieustraszony”? Co to oznacza? Kolejne pytania, na które nie znam odpowiedzi. Muszę iść, może szaman okaże się dla mnie łaskawy i chociaż pozwoli mi wyczyścić swoje ubrania z krwi. Docieram do wioski ledwo przed zmrokiem. Ludzie patrzą na mnie jak na śmiecia, nie dziwię się, nie chcą mnie, kolejna gęba do wyżywienia, a i tak większość z pobliskich wiosek przymiera głodem. Na pewno nie pomoże to, że moja wioska już nie istnieje, w końcu nazywaliśmy się Mięso, mieliśmy najwięcej zwierząt hodowanych na jedzenie. A teraz nic, nic nie ma. W końcu znajduję tipi szamana. Staję przed wejściem i waham się, czy to był na pewno dobry pomysł, mam jeszcze czas zawrócić. A jak szaman żuci na mnie jakieś zaklęcie? Nagle skóry się odsuwają i wychyla się z nich mężczyzna w sile wieku.
- Raahi am Abhay, nie mogłem się doczekać. Chociaż spodziewałem się mniejszego smrodu. Nie możesz wejść - Szaman przekrzywia głowę, nasłuchuje. Dlaczego mam wrażenie, że czeka z niecierpliwością na moją reakcję. Co mam mu powiedzieć… Chciałem tylko przeżyć, usłyszeć odpowiedzi na moje pytania. Dowiedzieć się o co chodzi z kojotem, dlaczego czuję nić porozumienia z nim. Cisza się przedłuża.
- Za moim tipi masz balię i wodę, nie zużyj jej za dużo, ubrania zostaw przy balii, i tak nadają się tylko do spalenia. Potem przyjdź do mnie. Jakoś będziesz musiał zapracować na odpowiedzi, do wszystkich dręczących Cię pytań, a nie będzie to łatwe. Jeszcze jedno, masz tam też przygotowaną maść na skaleczenia, no i musimy coś zrobić z Twoim żebrem, bo w takim stanie do niczego się nie nadajesz… - głos ma przywykły do rozkazywania, ale wyczuwam w nim nutkę troski i zaciekawienie.
Oniemiały idę wykonać jego polecenia. Nie spodziewałem się takiego obrotu wydarzeń. Z oddali słyszę głuche zawodzenie i już wiem, że to ten sam kojot, który mnie uratował przed Żniwiarzami.


CDN.
Rita

Komentarze

  1. Świetne opowiadanie. Mega wciąga. Czasem mam tylko problem z przeskokiem z czasu przeszłego na teraźniejszy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty